Jest wiele osób, dla których typowy smartwatch to zbędny gadżet. Nie potrzebują bowiem delegacji telefonicznych powiadomień na nadgarstek, ani kolejnego urządzenia, które przynajmniej co kilka dni trzeba będzie ładować. Ponadto niektórzy nie mogą sobie pozwolić na noszenie na nadgarstku jakiegoś błyskającego kolorowym ekranem dziwactwa, gdyż obracają się w kręgach, w których właściwy zegarek na ręce jest wyznacznikiem statusu jego posiadacza. Co jeśli chcieliby oni móc korzystać choćby z funkcjonalności trackera fitness? Większość takich gadżetów obrasta chamskim plastikiem, które nijak prezentować się będą, gdy wysuną się spod rękawa marynarki od Armaniego.
Do tej pory chyba jedynym szwajcarskim producentem zegarków, który nie bał się za eksperymentować, oferując ekran zamiast analogowej tarczy ze wskazówkami, jest TAGHeuer. Reszta, tak jak prezentowana dziś Alpina, to wciąż ten sam analogowy zegarek, który oferuje po prostu dodatkową funkcjonalność trackera fitness.