Meta natomiast nie chciała się na to zgodzić obawiając się znaczącego spadku zysków (oryginalnie chciała umożliwić rezygnację ze śledzenia na zasadzie składania specjalnego wniosku zakopanego gdzieś na stronach pomocy).
Ostatecznie Meta zmuszona przez UE zdecydowała się zaoferować wybór pomiędzy darmowymi wersjami Facebooka oraz Instagrama (ze śledzeniem) oraz płatnymi, bez reklam (choć nadal z sugerowanymi postami).
Widać jednak, że płatne wersje istnieją tylko po to, by zadowolić organy Unii Europejskiej. Ich cena bowiem została ustalona na takim poziomie (60 zł miesięcznie), że dostęp do Facebooka i Instagrama nie jest jej wart dla zwykłego Kowalskiego. Dla większości ludzi to serwisy do zabijania czasu w autobusie, a za to nikt tyle nie będzie płacił. Tyle mogliby płacić jedynie profesjonaliści, dla których te serwisy przekładają się w jakiś sposób na większą sprzedaż.
W dodatku teraz to cena za wszystkie nasze konta, ale już od 1 marca przyszłego roku Meta chce pobierać 37 zł za każde dodatkowe konto.
Osobiście podejrzewam, że taki ruch może przyspieszyć zwijanie się podupadającego od lat Facebooka. Serwis nigdy się nie podniósł z jednej strony po utracie zaufania w wyniku afer takich jak Cambridge Analytica. Z drugiej nie znalazł sposobu na pokonanie klasycznego cyklu wielu serwisów społecznościowych (nasycają się młodą na moment swojego powstania grupą użytkowników, po czym przestają rosnąć, bo dzieci tych osób nie chcą korzystać z serwisów społecznościowych, w których są też ich rodzice, szefowie, itd.).
Źródło: Tabletowo.pl