Jak można przeczytać na łamach serwisu Niebezpiecznik, jest to pierwszy przypadek w historii naszego kraju, kiedy rząd wprowadza obowiązek korzystania z jakiejś aplikacji mobilnej. Oczywiście obowiązek ten jest jednak "dziurawy", ponieważ musi uwzględniać fakt, że nie każdy ma smartfona z Androidem 6.0 lub 10.0 i nowszymi oraz dostępem do internetu mobilnego.
Osoby niespełniające tych wymagań (lub mających dysfunkcje wzroku) składają więc oświadczenie o tym fakcie i wówczas nadal kontroluje ich po staremu ktoś ze służb mundurowych. Trudno sobie wyobrazić, że przeszukiwałyby one mieszkania w celu potwierdzenia, że osoba rzeczywiście odpowiedniego smartfona nie posiada (tym bardziej, że pewnie nie każdy mundurowy wie w ogóle co to Android czy iOS i jak sprawdzić ich wersję na urządzeniu).
A część obywateli już zgłosiła zastrzeżenia do programu - ma on zamknięty kod źródłowy (nie można więc zweryfikować, że na pewno robi tylko to, co deklaruje) i w wypadku Androida zawiera informację o potencjalnej możliwości korzystania z mikrofonu. Ministerstwo Cyfryzacji zapytane o tę kwestię odpowiedziało tylko ogólnikowo (że użytkownik musi zezwolić na dostęp do mikrofonu i na razie nie jest on wykorzystywany), co nie poprawia sytuacji.
Można więc wyobrazić sobie sytuację, że ludzie nieufni wobec programu czy rządu będą kłamać w oświadczeniach, by nie musieć instalować go na swoich telefonach.