Wraz z premierą katalogu firma uporządkowała dotychczasowe rozwiązania. „Connectors”, czyli moduły pozwalające pobierać dane z usług takich jak Google Drive czy Dropbox, zostały przemianowane na aplikacje z funkcją wyszukiwania plików. Podobnie „deep research connectors” stały się aplikacjami do głębokiego researchu, a „synced connectors” – aplikacjami z funkcją synchronizacji. OpenAI podkreśla, że aplikacje mogą korzystać z danych zapisanych w pamięci bota, jeśli użytkownik ma tę funkcję aktywną, a osoby korzystające z planów Free, Plus, Go i Pro mogą pozwolić na wykorzystywanie swoich danych do trenowania modeli, o ile włączą odpowiednią opcję.
Nowy katalog aplikacji to jednak nie tylko porządkowanie nazewnictwa. To także rozszerzenie możliwości ChatGPT o narzędzia tworzone przez partnerów zewnętrznych. Już teraz dostępne są aplikacje Spotify, Zillow czy DoorDash, a ich zasięg został poszerzony o kolejne rynki, w tym Wielką Brytanię, Szwajcarię i całą Unię Europejską. Spotify w ChatGPT pozwala wyszukiwać muzykę i tworzyć playlisty, Apple Music oferuje podobne funkcje, a DoorDash potrafi zamienić przepisy, pomysły na posiłki czy listy zakupów w gotowy koszyk zamówienia.
Wciąż otwarte pozostaje pytanie o model biznesowy. Choć OpenAI wyraźnie inwestuje w rozwój platformy, nie zdradza jeszcze, w jaki sposób zamierza monetyzować nowy ekosystem. W oficjalnym komunikacie firma ogranicza się do stwierdzenia, że „bada dodatkowe możliwości monetyzacji, w tym cyfrowe dobra”, i że będzie dzielić się szczegółami, gdy lepiej zrozumie, jak użytkownicy i deweloperzy korzystają z aplikacji. To ostrożne podejście sugeruje, że OpenAI chce najpierw zbudować silną bazę twórców i użytkowników, zanim wprowadzi bardziej agresywną monetyzację.
Źródło: The Verge


