Aibo, bo taką nazwę nosi ten gadżet, nie jest zupełną nowością. Jego początki sięgają 1999 roku, kiedy Sony po raz pierwszy pokazało światu ten projekt. Niestety wcześniejsze próby sprzedaży jak i spopularyzowania tego produktu nie odniosły większych sukcesów. Teraz japoński gigant postanowił po raz kolejny przywrócić projekt do życia i muszę przyznać, że się im udało.

Aibo trafił do sprzedaży w Azji w styczniu tego roku i do teraz sprzedało się już 20 tys. sztuk. Sony postanowiło podbić teraz resztę świata, zaczynając od rynku amerykańskiego. Robopies jest na prawdę dobrze podrobionym szczeniakiem, ponieważ po chwili interakcji z nim czy zabawą, zaczyna się zapominać, że jest to tylko gadżet, gdyż tak dobrze imituje żywego zwerzaka. Potrafi reagować na komendy, czy bawić się swoimi zabawkami. Reaguje także na głaskanie po brodzie, na głowie i na grzbiecie, dzięki umieszczonym czujnikom. Potrafi także śledzić swojego opiekuna i sam inicjować z nim interakcję.

Aibo to idealny produkt dla wszystkich tych, których dzieci męczą o prawdziwego zwierzaka, może się sprawdzić jako narzędzie przygotowujące dziecko do opieki na żywym stworzeniem, bądź jako test, zanim weźmiemy prawdziwego psa, gdyż robotem trzeba się opiekować tak, jak prawdziwym szczeniakiem. Aibo znajdzie swój dom zapewne też wśród tych, którzy z jakichś przyczyn nie mogą mieć żywego psa, chociażby ze względu na alergię.

Największą wadą aibo jest cena, ponieważ na rynek amerykański został on wyceniony na niespełna 3 tys. dolarów, co przy naszych realiach oscyluje w granicach 10 tys. zł. O ile Aibo jest na prawdę słodki, to gorzką pigułkę w postaci ceny będą mogli przełknąć tylko nieliczni.