Apple i Samsung same robią swoje procesory, z kolei producenci urządzeń z Wear OS praktycznie w całości korzystają z układów Qualcomma, któremu przynajmniej do tej pory niezbyt zależało na stworzeniu porządnego chipu dla zegarków.

W kolejnych generacjach ciągle wykorzystywał stare procesory sprzed wielu lat i tylko dorzucał do nich współczesne komponenty jak koprocesor. Dopiero pod koniec zeszłego roku pojawiły się informacje, jakoby Qualcomm w końcu miał zamiar użyć nowszych procesorów.

W tym tygodniu natomiast doczekaliśmy się oficjalnej prezentacji nowych układów. Ostatecznie otrzymały nazwę Snapdragon Wear 4100+ i rzeczywiście w końcu zastąpiły procesory ze Snapdragonów 200 i 400 względnie współczesnym Snapdragonem 429 (natomiast koprocesor pozostał ten sam co w Wear 3100).

Według producenta, zmiana procesora ma dać o 85% lepszą wydajność, RAM szybszy o 85%, oraz 2,5x wydajniejszy układ graficzny w porównaniu z Wear 3100. Zużycie energii podczas użycia też powinno spaść - Qualcomm ocenia, że z nowym układem powinniśmy zobaczyć o 25% dłuższy czas pracy na jednym ładowaniu.

Poza lepszą wydajnością i oszczędnością energii, nowy układ oznacza wsparcie dla Bluetooth 5.0, lepszy ambient mode (64 tys. kolorów vs. dotychczasowe 16, komplikacje aktualizowane na żywo czy możliwość ciągłego monitoringu tętna) czy dużo bardziej rozbudowany tryb zegarka (do tej pory wyświetlał tylko godzinę i wszystkie inne funkcje były zablokowane). Ten ostatni może teraz wyświetlać do 64 tys. kolorów, monitorować kroki i tętno, pokazywać poziom baterii i nawet odpalać budzik czy przypomnienia.

Qualcomm obiecuje, że na nowym układzie nie powinnyśmy już spotykać się z ogromnymi lagami przy przełączaniu się między aplikacjami czy korzystaniu z Asystenta Google. Wear 4100+ będzie też potrafił monitorować nasz sen. Pierwszym zegarkiem z nowym układem prawdopodobnie będzie TicWatch Pro 3 od Mobvoi.

Źródło: Droid Life